niedziela, 9 marca 2014

Shikata ga nai!

 W 2014 rok weszłam z dziwnym, podskórnym przekonaniem, że to będzie świetny rok. I póki co – nie mylę się. Z racji tego, że jest już marzec, mogę pokusić się o wstępne podliczenie swojego życia w ostatnim czasie. A zmieniło się dużo, jeśli nie wszystko! Zdecydowanie prawdą jest, że jeden krok wymusza drugi. Zastanawiam się tylko, czy jestem teraz znowu tym człowiekiem, którym byłam kiedyś, czy po prostu stałam się kimś totalnie nowym. I chyba obie opcje mają trochę przełożenia na rzeczywistość.

Po pierwsze – jestem wulkanem radości. Okazuje się, że wystarczyło wprowadzić małe zmiany w podejściu do świata, żeby stało się zupełnie lepiej. No, ale od początku. Podjęcie jednej, bolesnej i trudnej decyzji, zaowocowało usunięciem z życia gromady przykrych, smutnych i frustrujących elementów. Zdecydowanie dobrym aspektem cierpienia jest fakt, że kiedy się kończy, pozwala obrać nową perspektywę, z której wszystko wydaje się takie fantastyczne. Mówiąc pokrótce, od pewnego czasu zdarzają mi się incydenty nienaturalnej radości, biorącej się znikąd, powodowanej w sumie wyłącznie tym, jak fajnie jest żyć bez większych zmartwień. Chyba mogę stwierdzić, że jestem po prostu szczęśliwa. I to banalnie szczęśliwa, bo naprawdę mnie cieszą takie rzeczy, jak to, że jestem raczej zdrowa, że mam względnie dobre warunki życia, że w gruncie rzeczy niczego mi nie brakuje. Naprawdę realnie to doceniam i z tego się cieszę każdego dnia – choć to brzmi jak Paulo Coelho: fajnie jest żyć :)

Jestem totalnie uzależniona od bycia zadowoloną. Pierwszym przekonaniem, a może nawet wiarą, która ostatnio steruje moim życiem, jest wiara w to, że absolutnie wszystko, wszystko co mnie spotyka i co się dzieje w moim życiu, zależy tylko ode mnie. Tylko ja mam wpływ na to, co się ze mną dzieje, a jeżeli coś zdarza się poza moją władzą, to i tak nadal tylko ja decyduję o tym, jaki wpływ to będzie mieć na mnie. Wiem, że nic nie może mnie zdenerwować, zasmucić, zepsuć mi humoru ani być dla mnie przeszkodą, jeśli ja sama temu czemuś na to nie pozwolę.

Drugą istotną w moim życiu kwestią stało się japońskie Shikata ga nai – czyli ,,nic na to nie poradzę”. W telegraficznym skrócie: rzeczy, które negatywnie na nas wpływają dzielą się na dwie kategorie. Pierwsza, z reguły mniej liczna, to rzeczy, które możemy zmienić. Druga – to te, na które nie mamy absolutnie żadnego wpływu. Shikata ga nai dotyczy tej drugiej kategorii. Logika jest prosta – jeżeli nie mamy na coś wpływu, nie możemy tego zmienić, to jedyne, co wynika z przejmowania i denerwowania się tym, to nasz własny zepsuty humor. Wiem na pewno z codziennych obserwacji, że ludzie są bardzo sfrustrowani, podminowani, ciągle zdegustowani. Chyba też byłam trochę taka, a na pewno byłam bardzo nerwowa i wybuchowa. Do póki nie zaczęłam częściej się zastanawiać nad tym, czym się denerwuję i czy to ma jakikolwiek sens i efekt poza psuciem moich własnych nerwów. Odniosłam duży sukces, bo od Nowego Roku zdenerwowałam się może 2-3 razy. Oczywiście, nadal jestem hejterem ;) ale teraz jestem radosnym hejterem! Jest mi dużo lżej, jestem szczęśliwsza i bardziej zadowolona z życia. Polecam!

Lubuję się od jakiegoś czasu w świętowaniu własnego życia. Święto jest codziennie, życie ma tyle świetnych aspektów, że warto każdego dnia robić sobie urodziny :) Tym bardziej, że ostatnio zrozumiałam, że moją największą miłością, niezmienną i jedyną, jestem ja sama! Żaden inny człowiek nie będzie mi towarzyszył tak długo i tak notorycznie, jak ja, więc powinnam być dla siebie dobra, kochać się i traktować najlepiej :) Mam taki wielki apetyt na życie, na próbowanie wszystkiego co nowe, jestem bardzo łapczywa ostatnio i chcę wszystko teraz, natychmiast! Życie jest przygodą, życie zaczyna się tam, gdzie kończy się nasza strefa komfortu.

Przemyślałam też w ciągu ostatnich kilku miesięcy swoją osobę i przerobiłam mnóstwo spraw. Mam z tego wielką satysfakcję. Pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę mistrzem kuchni, chociaż jedzenie to jedna z większych moich pasji, pogodziłam się z tym, że raczej nigdy nie zostanę mistrzem tańca, że często jestem łudząco podobna do kota z atakiem padaczki, pogodziłam się z tym, że nie będę perfekcyjną panią domu, choć sprzątam całkiem nieźle, ale jestem zbyt chaotyczna. ALE mimo tego – przecież mogę się nauczyć wszystkiego i dużo zmienić. I robię to, organizuje swoje życie. Pomagają mi w tym małe zmiany, jak na przykład świetna metoda 3 minut – jeśli coś zajmie ci mniej niż 3 minuty, nie odkładaj tego na później, tylko zrób natychmiast :) Pogodziłam się też z tym, że w wielu kwestiach lubię tandetę, modę, kicz, płytkie rzeczy, trendy, instagramy, modę na bycie fit i wszystko inne, do czego człowiek inteligentny by się nie przyznał. Lubię – jeśli sprawia mi to przyjemność, to czemu nie? Popkultura jest fajna.

Kocham też ludzi, odkryłam swoją wielką pasję, jaką jest poznawanie nowych osób, czerpię całymi garściami ze źródła, jakim jest populacja świata ;) Fascynuje mnie to, że jest tak wiele tak różnych osób, każda ma coś szczególnego i od każdej mogę się czegoś nauczyć. A z rzeczy najbardziej przyziemnych i jeszcze niezamkniętych. Uzależniam się od siłowni, zumby, yogi i niedługo będę chyba spędzać większość czasu w klubie, nie w domu. W domu w ogóle bywam coraz rzadziej, to przez tę piękną pogodę – wybudzam się z zimowej stagnacji. Zakręciłam się na punkcie buddyzmu, na razie badam teren i jestem coraz bardziej entuzjastyczna. Moją biblią ostatniego czasu jest ,,Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie” P. Ardena. Tryskam energią ;)


wtorek, 30 lipca 2013

7 nawyków, które pomogą ulepszyć życie


Nawyk 1. Bądź kowalem swojego losu


Bycie kowalem swojego losu polega tak naprawdę tylko na wpojeniu sobie jednej, jedynej zasady - wszystko co dzieje się w naszym życiu w jakiś sposób zależy od nas i to my ponosimy odpowiedzialność i podejmujemy decyzję, jak wykorzystać rzeczy, które nas spotykają.
Bądź kierowcą swojego życia, nie jego pasażerem. To wiąże się również z wyznaczaniem sobie celów.

Aby żyć dobrze, trzeba być wobec siebie SZCZERYM oraz WYBACZYĆ SOBIE i ZAPOMNIEĆ wszystko, co było nie tak, co mamy sobie za złe, czego się wstydzimy i przez co cierpimy.
,,Moja siła jest jak siła dziesięciu ludzi, bo moje serce jest czyste"


Nawyk 2. Zaczynając coś, określ sobie cel działania


Jeśli nie wyznaczamy sobie celu, tak naprawdę nie wiemy, dokąd zmierzamy, a więc nie możemy też oceniać racjonalnie tego, co się dzieje w naszym życiu. Zanim zaczniemy się wspinać po drabinie, musimy przecież sprawdzić, czy jest przystawiona do właściwej ściany. Trzeba więc zastanowić się nad tym, kim CHCEMY BYĆ, co jest najważniejsze. A potem wyznaczyć pomniejsze cele, które pomogą nam w osiągnięciu tego. Planowanie jest fajne :) Najważniejsze na tym etapie jest dotrzymywanie obietnic danych samemu sobie. Aby mieć mniejszy problem z osiągnięciem danego zamierzenia, warto postępować z nim tak, jak z jedzeniem słonia - po kawałku. Łatwiej rozdzielić duży cel na mniejsze kroki, bo - jak wiadomo - pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy.

Pomocne w tym może być małe ćwiczenie myślowe. Polega na tym, aby wyobrazić sobie siebie samego za rok. Najlepiej zastanowić się nad tym, co Przyszły Ja zrobił ze swoim życiem, co czuje, jak wygląda, jakie ma charakterystyczne cechy? A potem już tylko stać się nim :)

,,Ludzie są dokładnie tak szczęśliwi, jak postanawiają być"

A dla ułatwienia - 5 kluczy osiągania celów

I. Zrób rachunek kosztów i zysków
Zastanów się co chcesz osiągnąć i jakiego kosztu będzie to wymagało. Trzeba pamiętać, że nic nie przychodzi łatwo, a każdy zysk okupiony jest pracą. Podobno ludzie sukcesu różnią się od przegranych tym, że robią te rzeczy, których przegrani nie lubią. Ludzie sukcesu też ich nie lubią, ale je ROBIĄ, żeby wyciągnąć z nich zysk. Nie ma się co oszukiwać, że ten mądrzejszy pewnie uwielbia się uczyć, a ta ze zgrabnym tyłkiem na pewno nie miewa zakwasów. Koszt MUSI być.

Ale trzeba go oszacować - jeśli osiągnięcie celu będzie wymagało np. poświęcenia niezbędnego odpoczynku albo relacji z przyjacielem, albo czegokolwiek, czego bardzo nie chcemy lub nie możemy stracić - lepiej w ogóle nie zaczynać. Jeśli jednak zysk jest warty kosztów - do dzieła!

II. Zapisuj swoje cele
To, co zapisane, lepiej wchodzi nam w świadomość. Zapisanie celu pozwala do niego wracać, a więc również pamiętać O CO DOKŁADNIE nam chodziło. To tak, jak lista zakupów pomaga nam zapamiętać, że chcieliśmy kupić chleb i mąkę, ale niekoniecznie 10 innych rzeczy.

III. Zrób to!
,,Rób albo nie rób. Nie próbuj" Nie - spróbuję, postaram się, nie poddam się. Po prostu - ZROBIĘ.

IV. Wyczuj moment
Są takie chwile, które pozwalają nam lepiej ,,zaczynać". Zarówno dobre chwile, jak i złe. Może to być poniedziałek, początek roku albo wiosny, ale może też rozstanie z partnerem albo fiasko w pracy.

V. Związuj się z innymi
Poszukaj kogoś, kto ma ten sam cel, co Ty, albo kogoś, kto już go osiąga i będzie dla Ciebie autorytetem. Działanie z kimś albo inspirowanie się kimś bardzo ułatwia i motywuje.


Nawyk 3. Najpierw najważniejsze


Czas można podzielić na 4 części. Każdy z nas spędza więcej lub mniej czasu w każdej z nich. Można jednak tak gospodarować swoim życiem, aby było to dla nas jak najkorzystniejsze.
Te ćwiartki to:
Ważne - Pilne
Nieważne - Niepilne
Nieważne - Pilne
Ważne - Niepilne

Chyba intuicyjnie każdy może stwierdzić, które czynności należą do której ćwiartki.

Ważne i Pilne to czynności, które są istotne i muszą być zrobione ,,na już". To ważny egzamin jutro, projekt w pracy, rachunki do zapłaty albo zepsuty samochód, którego używamy codziennie.

Nieważne i Niepilne to te rzeczy, które robimy dla relaksu, jak oglądanie telewizji, przerzucanie gazet i wszystkie tzw. pożeracze czasu - internet, telefon itd.

Ani jedna ćwiartka, ani druga nie jest zbyt dobra. Nieważne i Niepilne marnują nasz czas i utrzymują nas w bezczynności. Ważne i Pilne zdarzają się zawsze, ale w nadmiarze sprawiają, że pożera nas stres i żyjemy w ciągłym biegu.

Ćwiartka Nieważne i Pilne zawiera z reguły sprawy, które bierzemy na siebie, choć tak naprawdę nie musielibyśmy. Często są to sprawy innych, które nieasertywnie daliśmy wrzucić sobie na barki albo np. setne sprawdzanie poczty w ciągu pół godziny - pilne, ale czy ważne?

Najważniejsza ćwiartka, która mocno wiąże się z innymi, i w której powinniśmy spędzać najwięcej czasu to WAŻNE I NIEPILNE. Po pierwsze - tutaj powinniśmy przenieść jak najwięcej czasu z Nieważnych i Niepilnych, a także zawrzeć w niej sprawy, które już niedługo będą w Ważnych i Pilnych. O co chodzi? Otóż znajdują się tu rzeczy, które musimy zrobić - jak np. nauka na egzamin, zapłata rachunków, dbanie o zdrowie, ale... wtedy, kiedy te sprawy jeszcze nie naglą! Dzięki temu ograniczamy swój stres, nie martwimy się, że z czymś nie zdążymy, ale też robimy miejsce dla ewentualnych spraw Ważnych i Pilnych, które mogą pojawić się w ostatnim momencie.
Poza tym, w tej ćwiartce powinniśmy zmieścić też rzeczy, które są tzw. ,,ostrzeniem piły" (o tym dokładniej dalej), czyli po prostu dbanie o siebie - zamiast gapić się w piętnastą powtórkę w TV(NiN), możemy spędzić czas na ćwiczeniach albo oswajaniu języka obcego - te rzeczy, choć nie są naglące i nie wymagają wykonania natychmiast, są WAŻNE!

Aha - warto założyć sobie terminarz i zapisywać najważniejsze zadania na najbliższy tydzień. Nie trzeba trzymać się go kurczowo, jednak wpływa to pozytywnie na naszą orientację w czasie :)

Dobrze jest też zastanowić się:
-na co marnujesz najwięcej czasu?
-co od dawna odkładasz na później?
-czego nie robisz z obawy przed porażką i czy nie żal Ci traconych w ten sposób szans?


Nawyk 4. Przyjmij strategię wygrana - wygrana


Strategia wygrana - wygrana opiera się na relacjach z innymi ludźmi. Polega na tym, aby skupiać się na korzyściach swoich, ale też innych. Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy, jak polepszenie relacji z otoczeniem może poprawić nasze własne życie.


Nawyk 5. Staraj się najpierw zrozumieć, potem być zrozumianym


Człowiek wysłuchany i niezarzucany stekiem ,,dobrych rad" chętniej wysłucha Ciebie i bardziej Ci zaufa. Dotyczy to zarówno bliskich, jak i partnerów biznesowych :)


Nawyk 6. Dąż do synergii


Co możemy osiągnąć RAZEM?


Nawyk 7.Pamiętaj o ostrzeniu piły!


Aby działać skutecznie, musisz zadbać o siebie. Gdybyś miał przez godzinę ścinać drzewo tępą piłą z pewnością zrobiłbyś mniej, niż gdybyś ścinał je tylko pół godziny, najpierw poświęcając pół godziny na naprawę narzędzi!

4 aspekty dobrego samopoczucia, którym MUSISZ poświęcić równie dużo uwagi:

Ciało -ćwicz, wysypiaj się, zdrowo się odżywiaj, jedz regularnie i dbaj o swój wygląd!

Umysł - wyznacz limity ,,złodziejom czasu", dużo czytaj, rozwijaj swoje talenty i umiejętności.

Serce - dbaj o relacje z ludźmi, którzy Cię otaczają, pielęgnuj przyjaźnie, nie pozostawiaj nieoczyszczonych ran we wzajemnych stosunkach.


Dusza - Twoje ciało jest takie, jak jedzenie, którym je karmisz - Twoja dusza taka, jak jej ,,duchowa dieta". Nie oglądaj głupich programów, nie poświęcaj czasu na bzdurne zajęcia, nie spędzaj całego dnia na Facebooku. Zajmij się czymś, co uzdrowi Twoje myśli - pisz dziennik, medytuj, przechadzaj się po lesie, rób cokolwiek, co pozwala Ci pomyśleć i wyciszyć się!

piątek, 28 czerwca 2013

Ostatnia prosta

Sesja już praktycznie zamknięta, jeszcze tylko parę wpisów i dokończenie (a w zasadzie napisanie brakujących 99%) pracy semestralnej. Chcę jak najszybciej to skończyć i zostać wolnym człowiekiem, ale chyba silniejsze póki co jest to, że zwyczajnie nie chce mi się już tego robić.

Marzę o tym, żeby się porządnie wyspać, wyleżeć na słońcu, którego póki co niedostatek, poczytać wreszcie inne książki niż historia i ekonomia, a potem iść na wieeeeeelkie zakupy. Więcej życzeń na tę chwilę nie mam.

Kontynuuję testowanie korundu i wczoraj miałam małe załamanie. Mimo, że naprawdę widać spory efekt takiego peelingu, dobiła mnie myśl, że pewnie i tak nigdy nie osiągnę pożądanego efektu. Może kiedyś zdecyduję się na prawdziwą dermabrazję...? :)

Do mojej listy literatury obowiązkowej dochodzą dwie nowe pozycje, mianowicie ,,Made in Poland", która jest antologią Dużego Formatu, i czeskie ,,Koniec punku w Helsinkach" J. Rudisa.


P.S. W najbliższym czasie, po krótkiej nieobecności, wracam na iszpilki.pl :]

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Ostatnie zakupy



Dzisiaj część moich zakupów, które zrobiłam na odstresowanie w sesji. Na szczęście powyższa się kończy, więc już niedługo będę mogła robić po prostu zakupy ;]












A teraz planuję wyskoczyć na wyprzedaże, ale póki co, nie są oszałamiające.
Już prawie wakacje!

piątek, 21 czerwca 2013

Powoli letni klimat

Dotarł do mnie świetny wynalazek, jakim jest korund. Zastanawiałam się ostatnio nad dermabrazją - która jest niestety dosyć inwazyjnym zabiegiem, a poza tym jej cena dalece wykracza poza moje biedne możliwości. Jej tańszym i łagodniejszym odpowiednikiem jest kosmetyczna mikrodermabrazja - tej z kolei trzeba wykonać parę zabiegów, żeby dała zadowalające efekty, co - podsumowując - też daje niezłą sumkę. Dlatego zdecydowałam się na domowe próby z korundem, stosowanym w kosmetycznej mikro, który wyniósł mnie zawrotną kwotę jakichś 8 zł za co najmniej 10 domowych zabiegów.

Wypróbowałam. Na pierwszy raz mieszałam na oko, jak to mam w zwyczaju, ale dosyć łagodnie, bo nie wiedziałam jeszcze jak moja skóra zareaguje na ten specyfik. Z moich obliczeń metodą pi razy oko wynika, że wymieszałam proszek ze zwykłym kremem do twarzy w proporcji ok. 1:4-5. Okazało się, że mojej skórze ani trochę nie zaszkodziła taka dawka, więc następnym razem spróbuję "cięższej" mieszanki.

Peeling z użyciem korundu był dla mnie raczej przyjemny. Delikatny, ale skuteczny. Osobiście nie wyobrażam sobie, żebym mogła się nim podrażnić, no ale moja skóra potrafi znieść wiele i nie należy do najwrażliwszych :) Rezultaty widoczne. Przede wszystkim w gładkości skóry i w jej znacznym rozjaśnieniu - niestety tylko chwilowym, ale to w końcu dopiero jedno podejście. Jestem nastawiona pozytywnie.


Na uzupełnienie zabiegu drugi specyfik - kwas hialuronowy. Zastosowałam sam, bez domieszek, bezpośrednio na skórę. Najsilniejsze działanie jakie po pierwszym razie zauważyłam to lifting :) ale nie mało przyjemne ściągnięcie, ale raczej miłe napięcie skóry. Fajna sprawa, koszt podobny jak w przypadku korundu, za porcję wielkości standardowego kremu do twarzy.

niedziela, 19 maja 2013

5 dni - Lekko każdego dnia



Myślałam, że wypijanie 2 litrów wody dziennie będzie sprawiało mi większy problem. Miałam wrażenie, że duża butelka, którą muszę nosić ze sobą przez cały dzień na uczelni, będzie mi przeszkadzać i bardzo ciążyć - bo i tak na 10-12 godzin zajęć muszę zabierać dosyć sporo rzeczy. Myślałam też, że te 2 litry będę musiała naprawdę "nadganiać", bo nie wypiję tyle w ciągu dnia.

Myliłam się. Program okazał się prostszy, niż można się było spodziewać. Butelka Dobrowianki co prawda jest dla mnie trochę nieporęczna i ciężko ją nieść w dłoni, ale przecież przez cały dzień staje się coraz lżejsza :) 2 litry to też nie tak dużo i spokojnie można je wypić małymi łykami między 8 a 8.

A teraz efekty - są! Zdecydowanie czuję się lepiej, i to już od 1. dnia. Nie czuję prawie wcale zmęczenia, dużo dłużej mam energię, pracuję - chyba - efektywniej. Zmian w stanie skóry póki co nie dostrzegam, pewnie jest jeszcze za wcześnie, poza tym raczej ciężko mi będzie dostrzec je gołym okiem - przede wszystkim będą na pewno subtelne, a ja widzę siebie codziennie ;) po drugie, nawilżenie i elastyczność skóry   dokładnie można zmierzyć tylko specjalistycznym sprzętem, zwłaszcza, że nigdy większych problemów (no, poza zimą) nie miałam w tej dziedzinie.

Jedno wiem już teraz - woda wejdzie mi w zwyczaj.

wtorek, 14 maja 2013

Wiosenne przesilenie

Odsiadywanie 12 godzin na uczelni niestety nie sprzyja motywacji - cóż, ciężko się dziwić. W dodatku ta zmienna pogoda jest dobijająca i sprawia, że nawet słońce działa na mnie depresyjnie. 



Póki co jedyne dobre wieści na dziś są takie, że doszła do mnie woda mineralna i od jutra oficjalnie zaczynam sesję "Lekko każdego dnia" z Dobrowianką. Do programu dostałam się dzięki uprzejmości Anwen, a ma na celu przetestowanie na własnej skórze, jak codzienne wypijanie dwóch litrów wody wpływa na samopoczucie i zdrowie naszego organizmu. Producent Dobrowianki zapewnił mi bezpłatnie 30 litrów wody, którą mam wypić w ciągu 15 dni (oczywiście regularnie:), po czym wypowiedzieć się, czy i jakie zmiany odczułam. Przyznam szczerze, że program spadł mi jak z nieba - od dawna zabierałam się do uregulowania kwestii wody w moim życiu, ale jak wiadomo - biednemu zawsze wiatr w oczy. Woda z kranu w Łodzi jest tak paskudnej jakości, że nie rozumiem, jakim cudem niektórzy mogą mówić, że można ją pić bez żadnego problemu. No nie wiem, może ktoś pije, ale do mnie silnie przemawia basenowy zapach chloru, który unosi się w łazience po napełnieniu wanny... Więc nie wyobrażam sobie tym bardziej picia tej kranówki. Oczywiście mogłabym rzeczoną wodę sobie zakupić, ale tu z kolei na przeszkodzie staje mi fakt, że takie 30 litrów trochę waży, a mnie daleko do siłaczki. A kupowanie po butelce dziennie, przy moim biegnącym trybie życia, wydaje mi się nierealne - mam w zwyczaju notorycznie zapominać o wszelkich postanowieniach z serii "koniecznie codziennie". 

Dlatego właśnie tak bardzo pasuje mi program Dobrowianki. Zaczynam od jutra i mam zamiar nie tylko doprowadzić go do końca, ale też solidnie udokumentować i zdać relację :)

Z tego co zauważyłam, na stronie Dobrowianki można zrobić sobie Test Hydracolor, pozwalający określić nawodnienie organizmu. Jeszcze go dokładnie nie obejrzałam, ale mam zamiar to zrobić!


A tak poza tym, chciałabym serdecznie wszystkich zaprosić do przeczytania mojego tekstu o zwyczajach pielęgnacyjnych kobiet Wschodu,  krótkiego podsumowania właściwości mydeł oraz wstępu do diety zgodnej z grupą krwi na, startującym dopiero, portalu iSzpilki.pl